Ostatnimi czasy statki floty cieni nie mają łatwo na Morzu Bałtyckim. A to jakaś Estonia się przyczepi, a to Polska wyśle samolot i Heweliusza, żeby przeszkadzał w manewrach nad podmorską infrastrukturą... Wszystko to sprawiło, że rzecznik prezydenta Rosji, pan Dmitrij Pieskow, postanowił wygłosić ciekawą deklarację.
Czy powinniśmy się bać?
Z pewnością nie powinniśmy sytuacji lekceważyć, bo Rosja to nasz sąsiad – i dlatego dobrze się stało, że szef MON zwołał dzisiaj pilną naradę w związku z wczorajszym incydentem (dla przypomnienia: rosyjski statek wykonywał dziwne manewry nad kablem łączącym Polskę ze Szwecją i został przegoniony przez samolot patrolowy; potem na miejsce wysłano jeszcze ORP Heweliusza. Instalacje są sprawdzane, ale wygląda na to, że wszystko jest w porządku).
Inna sprawa, że takie spotkanie można było zorganizować nieco wcześniej, bo kable na Bałtyku ulegają „awariom” już od dłuższego czasu. No ale wtedy nie było kampanii przed drugą turą wyborów. Mimo wszystko lepiej późno niż wcale.
Co zadeklarował Dimitrij Pieskow?
Jak podaje Bloomberg, rzecznik prezydenta Federacji Rosyjskiej powiedział, że Rosja przysięga bronić swoich statków na Bałtyku wszelkimi prawnymi środkami. Dodał również, że wachlarz tych środków jest szeroki oraz że oczywiście będą się one mieścić w ramach prawa międzynarodowego.
To ciekawe stwierdzenie, bo rzecznik dodał również: „Jak pokazały ostatnie wydarzenia związane z próbą pirackiego ataku na jeden z tankowców, Rosja pokazała, że jest w stanie odpowiedzieć dość ostro”.
Piracki atak dotyczył tankowca pod banderą Gabonu, który znajdował się na wodach Estonii i płynął zniszczyć estońsko-fiński kabel, nie reagując na wezwania do zmiany kursu. Rosja wysłała wówczas myśliwiec, który przebywał w przestrzeni powietrznej NATO przez ponad minutę.
Tagi: Bałtyk, kable, Polska, Estonia, Rosja, Pieskow